› bieżące |
ponad rok temu
1.10.2019 Marcin Mongiałło komentarzy 1 ocen 2 / 100% |
A A A |
Radny Piotr Opaczewski wygrał apelację od wyroku Sądu Okręgowego w Elblągu z dnia 25 kwietnia 2019 r. Przypomnijmy, że prezydent Elbląga Witold Wróblewski w imieniu miasta Elbląg wytoczył radnemu proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych. Chodziło o słowa, które wypowiedział elbląski radny w reporterskim programie telewizyjnej Jedynki „Alarm!”, wyemitowanym 25 października 2018 r.
Na inwestycji nie pozostawiono suchej nitki. Wiele wskazuje na to, że materiał stanowił element brudnej kampanii wyborczej. Wiadukt stoi i ma się dobrze. Przeszedł obowiązkową kontrolę powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, w związku z czym w dniu 5 października ubiegłego roku zostało wydane pozwolenie na użytkowanie. Pomyślnie zakończone zostały również próby obciążeniowe, przeprowadzone w drugiej połowie września 2018 roku.
Osoby, które wypowiadały się na antenie TVP1, wskazywały, że budowla potencjalnie grozi zawaleniem. Pokazany został zapadnięty fragment wiaduktu na autostradzie w Genui we Włoszech. Zdjęcia obrazujące miejsce tragicznej katastrofy, która zdarzyła się 14 sierpnia bieżącego roku, odbijając się szerokim echem na całym świecie, miały prawdopodobnie na celu wprowadzenie elementu zagrożenia oraz danie do zrozumienia, że przyszłość elbląskiego wiaduktu jest niepewna.
W programie, obok mocno krytycznych uwag kobiet mieszkających nieopodal wiaduktu, zamieszczono również wypowiedź świeżo upieczonego elbląskiego radnego Piotra Opaczewskiego (Porozumienie Jarosława Gowina), który wskazywał, że prędkość oddania wiaduktu do użytkowania miała być zgodna z kalendarzem wyborczym.
Robota została wykonana niezgodnie z projektem budowlanym. Użyto materiałów niezgodnie z projektem. Jeżeli jest ryzyko katastrofy budowlanej, ruch powinien zostać wstrzymany i bardzo szybko powinna powstać komisja, która te wątpliwości rozwieje. [...] Podejrzewam, że po wyborach, jeżeli prezydentem zostanie Witold Wróblewski, ten wiadukt zostanie wyłączony z ruchu i dopiero wtedy ta kontrola, która powinna być wyknana teraz, zostanie przeprowadzona
− zasugerował wówczas Piotr Opaczewski.
Te słowa spotkały się z ostrą reakcją prezydenta Elbląga, który poszedł do sądu. Sprawę przegrał zarówno w pierwszej, jak i drugiej instancji.
25 kwietnia 2019 r. Sąd Okręgowy w Elblągu odrzucił pozew miasta.W ocenie sądu jeśli w ogóle mówić o naruszeniu dóbr osobistych strony powodowej, to można by mówić tylko wtedy, gdyby rozpatrywać program „Alarm” w całości. Pozwany jest tylko elementem tego programu. Mam wrażenie, że stał się w pewnym sensie narzędziem dla wyprodukowania tego programu – wskazywała wówczas w ustnym uzasadnieniu sędzia Dorota Zientara. Prezydent Elbląga nie zgodził się z tym rozstrzygnięciem i w imieniu Gminy Miasto Elbląg zaskarżył wyrok.
6 września Sąd Apelacyjny w Gdański I Wydział Cywilny oddalił apelcaję, jednocześnie zasądzając na rzecz pozwanego Piotra Opaczewskiego kwotę 4100 zł tytułem zwrotu kosztów procesu, 3240 zł tytułem zwrotu kosztów postępowania apelacyjnego oraz kwotę 491 zł tytułem zwrotu kosztów postępowania zażaleniowego.
Wyrok jest prawomocny.
Komentarz
W prywatnej rozmowie z nami radny Piotr Opaczewski wyjaśniał, że miał się odnieść do treści dokumentów, które mu przedstawiono. Krótko mówiąc wypowiadał się na temat tego, co przeczytał. Sąd w pierwszej, jak i drugiej instancji dał wiarę jego tokowi rozumowania. Sędzia Dorota Zientara, wydając wyrok w pierwszej instancji zwróciła uwagę, że w całym programie wiodącą rolę i najsilniej akcentowany wydźwięk negatywny ma wypowiedź reżysera programu. Wskazała, że to on najwięcej mówi, komentuje wypowiedzi innych, a także je wypacza i zmienia ich sens. Wskazała na nierzeteność dziennikarską. To mogłoby ewentualnie doprowadzić do naruszenia dóbr osobistych strony powodowej – zauważyła. Sędzia podniosła, że pozwany był jedynie elementem programu oraz, że stał się w pewnym sensie narzędziem dla jego wyprodukowania.
Można zaryzykować twierdzenie, że program był manipulacją, został wyemitowany w paśmie wysokiej oglądalności, tuż przed wyborami samorządowymi a wybitnie negatywny przekaz programu nie był winą Piotra Opaczewskiego, a kogoś, kto stał za jego emisją. Dariusz Janiszewski, przewodniczący składu Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, nie podważył wyroku sądu pierwszej instancji i oddalił apelację Gminy Miasto Elbląg.
Można się zastanawiać, czy gdyby prezydent Elbląga zaskarżył producenta, nadawcę programu telewizyjnego wyrok byłby inny. Nie ulega wątpliwości, że w świetle prawa w takim przypadku proces powinien być przynajmniej teoretycznie do wygrania przez Miasto. Należało się jednak w takim przypadku liczyć, że telewizja wynajęłaby grupę wysoko opłacanych prawników i nie byłoby to łatwe, a tym bardziej krótkie postępowanie. Wydaje się, że podmiotem właściwszym do wystąpienia na drogę sądową jest w tej sytuacji wykonawca wiaduktu, którego dobre imię zostało naruszone. Przedstawiciele wykonawcy najprawdopodobniej doszli do wniosku, że proces byłby długi, a jego wynik niepewny, w związku z czym zrezygnowali z drogi sądowej.
Wiadukt na Zatorze w reportażu TVP1 › ponad rok temu › 26.10.2018 | komentarzy 9 |
Komentarze
(1)
Multiplatforma internetowa elblag.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane (regulamin). |
› pokaż według najstarszych |
ponad rok temu | ocena: 50% | 1 |
oceń komentarz 2 2 |
wpisy tej osoby | zgłoś do moderacji |
Warmia i Mazury regionem zjednoczonej Europy Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007-2013. |