Własnoręczne łatanie dziur, załadunek samochodów dostawczych przy lampkach – właściciele firm przy ul. Lotniczej próbują już wszystkiego, by nie zbankrutować. Przez drogę, za którą odpowiedzialne jest Miasto tracą nie tylko klientów, ale również mogą stracić dostawców. O codziennej katordze w dojeździe do pracy opowiedzieli nam właściciele elbląskich przedsiębiorstw.
Ulica Lotnicza 4-6 to byłe tereny wojskowe, które jeszcze kilkanaście lat temu świeciły pustkami. Z czasem miejsce zaczęło być coraz bardziej atrakcyjne dla przedsiębiorców. Dziś kumuluje się tu kilkanaście większych firm lokalnych. Właściciele mają jednak problem – jeden, ale mający ogromne znaczenie. Mowa tu o drodze dojazdowej, która kilka lat temu stanowiła drogę wewnętrzną, a teraz należy do Miasta. Urzędnicy nie wykazują nią jednak większego zainteresowania. Za to właściciele powoli zostają bez klientów.
Ta droga jest lepsza od „szarpaków” na mojej stacji – jak coś komu puka czy stuka, to na tych dziurach od razu to wyjdzie
- ironizuje właściciel stacji diagnostycznej.
I dodaje, że klienci poważnie narzekają na dojazd, przez co najczęściej już nie wracają. I nie tylko oni.
Właściciele martwią się również o samych dostawców, którzy także mają problem z dotarciem do przedsiębiorstw.
Odprowadzamy podatki, prowadzimy firmy i dajemy Miastu zarobić. W ramach tego mamy prawo już w tej chwili nie prosić, ale wymagać tego, by nie utrudniano nam prowadzenia działalności. A zostawienie drogi w takim stanie jest właśnie takim działaniem, bo w końcu dostawcy powiedzą nam, że nie będą tu wjeżdżali – na tych dziurach nie problem jest urwać zawieszenie
– zdradza nam właściciel firmy zajmującej się sprzedażą materiałów budowlanych.
Widzą i nie reagują, czy też nie chcą widzieć? Takie pytanie codziennie zadają sobie pracownicy ul. Lotniczej 4-6. - Droga jest tragiczna, będzie jeszcze bardziej tragiczna i w pewnym momencie stanie się poważnym nakładowo problemem dla Miasta. Na bazie tego co zostało przypuszczam, że można podjąć akcję ratowania tego terenu, ale najprawdopodobniej w przyszłym roku będzie trzeba ją od podstaw zburzyć – stwierdza.
Okoliczne firmy podejmowały się nawet własnych prób naprawienia tego odcinka. Jednak to nie rozwiązuje problemu. - Na nas spadł moment łatania doraźnego dziur, ale nie na tym rzecz polega, bo jeżeli ją łatamy to robi się w przeciągu kwartału kilka następnych i wygląda to tak strasznie jak teraz – dodaje.
Porządna droga, ale również odpowiednie oświetlenie jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania firmy oraz zapewnienia bezpieczeństwa. Z relacji właścicieli wynika jednak, że i z tym są problemy.
Dwa lata temu otworzyliśmy tu firmę. Znajdujemy się praktycznie przy samym końcu drogi, co stawia nas chyba w najgorszym położeniu. Nie dość, że nasze dostawcze samochody muszą codziennie przejeżdżać przez olbrzymie dziury, to jeszcze nie ma oświetlenia – pięć lamp, które stoją koło nas przy drodze - nie działają od samego początku. Ciężko sobie wyobrazić normalnym firmom załadunek samochodu w zimie albo porze wieczornej w takich warunkach. My jesteśmy zmuszeni zostawiać samochód na zapalonych światłach, żeby w ogóle wejść do biura. To jest po prostu tragedia
– mówiła właścicielka firmy zajmującej się dystrybucją wody źródlanej.
Czy Miastu nie zależy na lokalnych firmach, na miejscach pracy mieszkańców? Jak mają one funkcjonować w takich warunkach?
Z takimi zapytaniami zwróciliśmy się do Urzędu Miasta. Do tematu powrócimy.