fot. Konrad Kosacz
Przed takim, z pozoru łatwym, zadaniem stanął nasz zespół redakcyjny. Zdecydowaliśmy się, że auto kupimy w Elblągu, nie chcieliśmy wyjeżdżać poza jego granice. Zaczęliśmy wertować ogłoszenia, dzwonić i umawiać się na spotkania. Podejście niektórych sprzedawców jest, lekko mówiąc, zaskakujące.
Współpracując z agencją reklamową wiemy, czym jest odpowiednie podejście do klienta, gdy chcemy mu sprzedać chociażby stronę internetową czy też baner reklamowy na nasz portal. Zasadą wręcz podstawową, niezmienną jest kultura. Słowa takie jak „dzień dobry”, „proszę”, „dziękuję” powinny funkcjonować nie tylko podczas spotkań biznesowych, ale i również w codziennym życiu.
Takie słowa są generalnie obce dla osób, które sprzedają samochody używane w Elblągu. Często mieliśmy wrażenie, że sprzedawca po prostu nie chce sprzedać auta, więc odstrasza potencjalnych klientów. Zdawkowe odpowiedzi na pytanie, usta pełne jedzenia, „dziwne” dźwięki po drugiej stronie słuchawki – to w przypadku większości rozmów norma. Szczytem był pan, który zapytał wprost „bierzesz pan czy nie, bo nie wiem czy mi się opłaca przyjeżdżać na oględziny?”.
Jeżeli przetrwamy rozmowę telefoniczną, to przed nami spotkanie „oględzinowe”. O pierwszym szoku (niezgodność rzeczywistego wyglądu samochodu z tym na zdjęciach) pisać nie będziemy. Drugi szok przeżywamy, gdy próbujemy nawiązać jakąkolwiek dyskusję ze sprzedającym. Najczęściej słyszeliśmy „a ogłoszenia pan czytał, czy nie?” jako odpowiedź na większość pytań. Klimatyzacja sprawna – czytamy w ogłoszeniu. Na miejscu okazuje się, że sprawna jest tylko... dioda na przycisku od klimatyzacji. Zawsze coś. Takich sytuacji mieliśmy w ostatnim okresie całkiem sporo.
Czy to my mamy takiego pecha do chamskich sprzedawców, czy wy również trafiliście na kogoś takiego przy zakupie auta używanego? Podzielcie się z nami swoimi doświadczeniami.
A my tymczasem ruszamy na kolejne „łowy”. Może dziś się uda ;)