› OGŁOSZENIA
› FIRMY
› ARTYKUŁY

galeria zdjęć

wszystkie ›

28 czerwca radni zadecydują o upamiętnieniu ofiar ludobójstwa na Kresach. Dlaczego Obrońcy Birczy?

› bieżące ponad rok temu    26.06.2018
Marcin Mongiałło
komentarzy 7 ocen 2 / 100%
A A A
28 czerwca radni zadecydują o upamiętnieniu ofiar ludobójstwa na Kresach. Dlaczego Obrońcy Birczy?

28 czerwca 2018 r. na sesji Rady Miejskiej w Elblągu będzie poddany pod głosowanie projekt uchwały dotyczący nadania jednemu z rond w Elblągu, położonemu na skrzyżowaniu ulic Niepodległości i Legionów, nazwy Obrońców Birczy. Udział w sesji RM zapowiedziało kilku przedstawicieli rodzin wołyńskich.

Debacie przysłuchiwać się będą osoby, którym ukraińscy nacjonaliści wymordowali kilkudziesięciu bliskich. Wśród nich ma być obecna 90-letnia kobieta (wraz z córką) – żona dowódcy samoobrony polskich osadników w miejscowościach Majewo, Milejewo, Ogrodniki, którzy w latach 1947-1948 odpierali napady na Polaków przeprowadzane przez ukraińskich chłopów z oddziałów SKW (Samoobronni Kuszczowi Widdiły – tzw, samoobrony ukraińskiej).

Pojawiają się pytania dlaczego taka a nie inna nazwa, czy też jaki ma związek Bircza i jej obrońcy z Elblągiem? Na wstępie trzeba podkreślić, że na terenie Elbląga mieszka spora grupa potomków Polaków zamieszkałych przed wojną i w czasie jej trwania na Wołyniu. Co więcej, mieszkają w naszym mieście również świadkowie  rzezi wołyńskiej – ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich (przy aktywnym, częstym wsparciu miejscowej ludności ukraińskiej) wobec mniejszości polskiej byłego województwa wołyńskiego II RP podczas okupacji terenów II Rzeczypospolitej przez III Rzeszę, w okresie od lutego 1943 do lutego 1945. 

Dzieje Birczy w czasie II wojny światowej

Przez wieki w Bircza była wielokulturowa. Mieszkali tutaj Polacy, Żydzi i Rusini-Ukraińcy. Na podstawie deklarowanego wyznania należy wnioskować, że w 1938 r. w mieście mieszkało 2179 Polaków, 1208 Żydów i 372 Rusinów-Ukraińców. Dodać jednak trzeba, że w okolicznych wioskach ludność rusko-ukraińska miała przewagę liczebna nad polską. Relacje ukraińsko-polskie zaczęły się psuć w latach trzydziestych XX wieku.

Jak wskazuje Artur Brożyniak, pracownik naukowy Oddziału IPN w Rzeszowie, w czasie II wojny światowej w Birczy znajdował się punkt zborny dla miejscowych ochotników, którzy chcieli walczyć w obronie ojczyzny.

Młodzi ochotnicy z Birczy i Dynowa walczyli w obronie Lwowa, przeciw Niemcom i Sowietom. (...) Przed kapitulacją Lwowa żołnierz ochotnicy zostali rozpuszczeni do domów. (...) Należy uznać, że mieszkańcy Birczy we wrześniu 1939 r. wykazali patriotyczną postawę, za którą byli prześladowani przez ukraińskich sąsiadów w okresie okupacji

 – zauważa Artur Brożyniak.

11 września 1939 r. Bircza została zajęta przez wojska niemieckie.

Ukraińscy nacjonaliści łudzili się, że Niemcy pomogą im utworzyć niepodległe państwo.

Zbrojne bojówki OUN nazywane milicją ukraińską wystąpiły przeciw Wojsku Polskiemu. Dokonywano napadów i aktów dywersji. Nacjonaliści ukraińscy we wrześniu 1939 r. zamordowali 4 żołnierzy WP w Uluczu i 2 w Jaworniku Ruskim. (...) Ludność ukraińska okazywała szczerą radość z wkroczenia Niemców. Serdecznie witano żołnierzy agresora. W Jaworniku Ruskim usypano symboliczną "mogiłę Polski". W Birczy we wrześniu 1939 r. prześladowano Polaków. Donoszono na nich do władz okupacyjnych, czego efektem były aresztowania. Domy Polaków oznaczano literą P.

– przypomina Artur Brożyniak.

Pierwsza niemiecka okupacja Birczy zakończyła się po dwóch tygodniach. W wyniku porozumienia niemiecko-sowieckiego z 28 września 1939 r. przyjęto korektę linii demarkacyjnej powstałej w czasie walk z Wojskiem Polskim. Nowa granica przebiegała na terenie Pogórza Przemyskiego wzdłuż rzeki San. Bircza znajdowała się po stronie sowieckiej. Stacjonowała tam wówczas jednostka NKWD, a mieszkańcy doznawali represji ze strony nowego okupanta. 

22 czerwca 1941 roku Niemcy zaatakowali ZSRR. Dwa dni później Bircza znalazła się pod niemiecką okupacją.

Z niemiecką armią przyszły grupy OUN zorganizowane w sposób wojskowy. Nacjonaliści rozdawali literaturę i organizowali zebrania, na których ogłaszano powstanie ukraińskiego państwa. Takie zebranie odbyło się w Birczy. Po spotkaniu ks. Iwan Łebedowycz w cerkwi odprawił msze świętą. Po nabożeństwie ze świątyni ruszył pochód do Starej Birczy. Tam na placu obok gościńca była ustawiona trybuna udekorowana ukraińskimi flagami, z której ogłoszono przejęcie władzy przez państwo ukraińskie na tym terenie i odebrano od zgromadzonej ludności przysięgę na wierność nowym władzom. Podobne uroczystości odbyły się w wielu miejscowościach na wschód od Sanu. (...) Władze niemieckie zorganizowały swoją okupacyjną administrację, w której główną rolę odgrywali miejscowi nacjonaliści

– zauważa Artur Brożyniak.

Jakkolwiek Niemcy dość szybko rozwiali nadzieje Ukraińców na niepodległe państwo, niemniej jednak ludność ukraińska do końca okupacji była grupą uprzywilejowaną. 

W 1943 r. Ukraińska Powstańcza Armia z rozkazu kierownictwa cywilnego OUN dokonała ludobójstwa Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. OUN uważała, że poprzez wymordowanie polskiej ludności i innych obcych narodowo mieszkańców doprowadzi do budowy jednolitego pod względem etnicznym państwa ukraińskiego. Unicestwieniu podlegali wszyscy Polacy, w tym starcy, kobiety i dzieci. W wyniku działań banderowców na tereny nad Sanem ze wschodu zaczęli napływać uchodźcy, którzy przynosili ze sobą wieści o bestialskich mordach dokonywanych na Polakach. Przyszedł czas na zbrodnie w Małopolsce Wschodniej. Informacje o masowych morderstwach Polaków oraz działania policji ukraińskiej doprowadziły do tego, że już jesienią 1943 r. polska ludność czuła się zagrożona.

Jak podaje Artur Brożyniak:

Od sierpnia 1943 r. ukraińskie podziemie przystąpiło do realizacji czystki etnicznej na terenach nad Sanem. Zamierzano w pierwszej kolejności wymordować osoby związane z administracją przedwojennego państwa polskiego oraz tych, którzy mogli pełnić role przywódców wśród polskiej społeczności (...) Od 8 marca do 7 maja 1944 r. banderowcy zamordowali około 23 osoby w powiatach mościskim, dobromilskim i przemyskim.

W czerwcu 1944 r. w stronę Pogórza Przemyskiego posuwały się oddziały Armii Czerwonej, przed kórymi uciekały ludzie, którzy wcześniej byli zaangażowani w działalność niemieckiej administracji na terenach okupowanych. W tych okolicznościach miejscowe kierownictwo OUN podjęło decyzję o utworzeniu sotni Ukraińskiej Powstańczej Armii, która sformowano z policji ukraińskiej służącej pod niemiecką okupacją, esesmanów z 14. Dywizji Grenadierów SS "Galizien" oraz z ukraińskich strażników przemysłowych z Werkschutzu. Wśród nich byli także Ukraińcy z okolic Birczy. Przed nadejściem frontu nasiliły się napady banderowców na Polaków. Zginęło kilkadziesiąt osób,w tym dwóch kapłanów w okolicach Birczy.

W taki sposób sytuację opisuje Kronika parafii w Birczy:

Po ustąpieniu Niemców Ukraińcy zaczęli mordować Polaków i swoich Ukraińców, którzy nie chcieli się z nimi połączyć. Polacy po nocach nie spali tylko kryli się po zbożach, potokach i schronach, które robili koło domów. Gdy nadchodził wieczór słychać było bicie w gongi, słychać było strzały i dookoła widać było łuny. Ludzie chodzili jak cienie z niewyspania i strachu. Ksiądz Markiewicz polecił całą parafię w opiece Matki Boskiej Kalwaryjskiej. Ten akt czyni Matkę Boską Kalwaryjską również obrończynią Birczy przed nacjonalistami.

Rozpoczęło się piekło dla ludności polskiej. Jednocześnie sowieci dokonywali masowych aresztowań wśród ujawnionych żołnierzy Armii Krajowej. Jak podaje Artur Brożyniak:

Należy domniemywać, że sowieckie represje doprowadziły do zawieszenia działalności przez placówkę AK w Birczy. Wobec powyższej sytuacji żołnierze podziemia i członkowie samoobrony wstąpili ochotniczo do Milicji Obywatelskiej oraz milicji pomocniczej,, aby móc wypełnić obowiązek obrony cywilnej ludności przed banderowcami. (...) Samoobrona Birczy liczyła na początku 1946 r. około 60 ludzi. Placówka AK Bircza liczyła co najmniej 52 żołnierzy. Należy domniemywać, że byli żołnierze podziemia w znacznej części wstąpili do MO lub miejscowej samoobrony. Zimą 1944/1945 r. nastąpiła aktywizacja banderowców nad środkowym Sanem na niespotykaną dotychczas skalę. Z rejonu Stanisławowa na ten teren powróciły sotnie UPA, które wcześniej sformowano na Pogórzu Przemyskim i w Bieszczadach. Sotnie UPA przemianowano na sotnie Ukraińskiej Narodowej Samoobrony, które mniejszymi grupami rozlokowano we wioskach ukraińskich. (...) Na początku 1945 r. Polacy masowo opuszczali domy we wsiach na wschód od Sanu. Część uciekła za San lub do Przemyśla. Pozostali szukali schronienia w wioskach, w których przeważali Polacy.

 

W większych skupiskach polskiej ludności utworzono grupy samoobrony, m.in. Bartkówka, Dylągowa, Sielnica, Borownica, Kuźmina, Jasienica Sufczyńska, Bircza, Korzeniec i Krasiczyn. Samoobrona Bratkówki, Dylągowej, Jasienicy Sufczyńskiej i Krasiczyna była powiązana z Oddziałami Leśnymi "Warty" a we wioskach stacjonowali czasowo żołnierze AK, dla obrony polskiej ludności. Należy stwierdzić, ze główne siły zgrupowania stacjonowały na zachód i północ od linii Sanu. Na tym terenie nacjonaliści ukraińscy nie zdołali rozwinąć swoich struktur i dokonać większych zbrodni. 

Działania odwetowe strony polskiej. Pawłokoma

Zbrodnie ukraińskie spowodowały działania odwetowe, których symbolem jest zbrodnia dokonana w dniu 23 marca 1945 r. przez oddział Józefa Bissa i polskiej samoobrony z okolicznych miejscowości na ukraińskiej ludności Pawłokomy. W jej efekcie zginęło, według różnych obliczeń, najprawdopodobniej od 80 do 366 Ukraińców. Są źródła ukraińskie, które mówią nawet o 500 ofiarach.

Badacz stosunków polsko-ukraińskich w czasie II wojny światowej dr hab. Andrzej Zapałowski zwraca uwagę, że sprawa Pawłokomy jest przez Ukraińców przedmiotem wyraźnych manipulacji, wykorzystywanej na użytek polityki wewnętrznej. Przypomina, że nie przeprowadzono tam ekshumacji, w związku z czym trudno określić rozmiar zbrodni. 

Wszelkie badania, które robili niezależni historycy mówią, że tych ofiar było maksymalnie 150, a kobiety i dzieci zostały ze wsi oddelegowane. Proszę zwrócić uwagę, że wieś liczyła ok. 1000 mieszkańców, a zginęło do 150 osób 

– podkreślał historyk w rozmowie z dziennikarzem Radia Maryja.

Dr hab. Andrzej Zapałowski zauważył, że bezpośrednim powodem akcji odwetowej Armii Krajowej w Pawłokomie było pojmanie kilkunastu żołnierzy AK, którzy później zostali zamordowani przez członków UPA z tej wsi. Upowcy nie chcieli później wydać ich ciał.

Nikt nie mówi o tym, czym była ta wieś

 zaznaczył historyk.

Przypominał, że w Pawłokomie przed wojną proboszczem był ks. Michał Huk, którego trzech synów było oficerami UPA, a po nim ks. Wasyl Szewczuk – kapelan przemyskiego kurenia UPA, który osobiście brał udział w działaniach przeciwko polskim wsiom oraz w mordach na Polakach. Profesor zaznaczył, że już po pacyfikacji Pawłokomy, według strony ukraińskiej, 41 mieszkańców tej wsi dalej, w latach 1945-47 działało w sotniach UPA.

Nie mówi się także o tym, co było powodem akcji odwetowej. To nie była tego typu akcja, co w Hucie Pieniackiej, że ktoś przyszedł i wymordował 1000 osób. To była akcja odwetowa na określone rodziny. Odbywała się ona w ten sposób, że była komisja, która przyprowadzała ludzi i Polacy z tej wsi wskazywali, czy ktoś był związany z ukraińskim ruchem nacjonalistycznym czy nie był. Kto był, tego rozstrzeliwano, a nie brutalnie mordowano.

– dodał.

Akcja antypolska oddziałów UPA na Pogórzu Przemyskim

Pacyfikacyjne działania polskiego podziemia nie powstrzymały zachowania banderowców, wręcz przeciwnie nastapiła ich eskalacja. Uzbrojone grupy OUN podchodziły w rejon Birczy, mordy w okolicznych miejscowościach nie ustawały. Mieszkańcy polskich osiedli na Pogórzu Przemyskim od wiosny 1945 r. obawiali się napadów i nocowali na polach lub w prowizorycznych schronach.  

Jak informuje Artur Brożyniak:

Od października 1945 do stycznia 1946 r. UPA na Pogórzu Przemyskim przeprowadziła szeroko zakrojoną akcję antypolską. W nocy z 3 na 4 października 1945 r. około godziny 1 tzw. przemyski kureń (batalion) UPA, składający się wówczas z dwóch sotni zaatakował jednocześnie pięć wiosek zamieszkałych wówczas w większości przez ludność polską: Dylagową, Sielnicę, Pawłokomę, Bartkówkę i Łączki. (...) Celem ataku było zniszczenie zabudowań oraz wymordowanie jak największej liczby Polaków, aby tereny po tej stronie Sanu były całkowicie wolne od polskiej ludności. Członkowie UPA podzieleni byli na dwuosobowe patrole (jeden podpalał, a drugi osłaniał go ostrzałem). Kto nie zdołał opuścić zabudowań był mordowany, bez względu na płeć i wiek. Napastnicy strzelali za uciekającymi ludźmi. Banderowcy spalili większość zabudowy i zamordowali co najmniej kilkadziesiąt osób. (...) Banderowcy podpalali metodycznie dom po domu. Przy tym musieli się posuwać wolno z uwag na rozproszenie sił i ostrzał samoobrony. Powyższe uwarunkowania spowodowały względnie małe straty wśród ludności cywilnej. W zaatakowanych wioskach ocalało tylko kilka budynków i plebania w Dylągowej.

Warunki  i położenie ludności ocalałej z tych masakr było bardzo ciężkie z uwagi na brak żywności i zbliżająca się zimę.

W tych okolicznościach doszło do ataku nacjonalistów ukraińskich na Birczę, w której szukali schronienia Polacy i Ukraińcy zagrożeni przez wszechobecny terror. Uciekinierzy mieszkali w trudnych warunkach - po kilka rodzin w jednym domu. Występowały braki żywnościowe. Brakowało również odzieży, która została w spalonych przez banderowców domach. Zbliżała się zima. W Birczy szukali również schronienia Ukraińcy, którzy nie chcieli wstąpić do oddziałów ukraińskich nacjonalistów.

I atak UPA na Birczę

Pierwszy atak na Birczę został przeprowadzony w nocy 22 października 1945 r. około godziny 23.00. Około 600-700 odział UPA zaatakował znienacka, zadając duże straty. Część z napastników ubrana była w polskie mundury, a inni w niemieckie i sowieckie. Dla odróżnienia się od Polaków banderowcy nosili białe opaski na lewym ramieniu. Szacuje się, że siły polskie liczyły ok. 650 żołnierzy, 140 milicjantów i 60 członków samoobrony. Październikowa noc była wyjątkowo zimna, kałuże pokryte były warstwą lodu.

Banderowcy użyli podstępu podchodząc w polskich mundurach do posterunku na drodze od strony Przemyśla. Jej obsada została zlikwidowana. Inne grupy przedostały się do miasteczka. Członkowie UPA pod osłoną nocy i wykorzystując element zaskoczenia wrzucali granaty do domów, w których byli zakwaterowani milicjanci. Zdobyli działa i wtargnęli do centrum miasteczka. Banderowcom udało się podejść pod szkołę, w której zakwaterowane było wojsko i mieścił się sztab. Oblewali ściany benzyną i podpalali, próbując wzniecić pożar. Udało im się również zbliżyć do koszar, które ostatecznie spłonęły. Panował chaos, gdyż Polacy mieli problem w odróżnieniu swoich od banderowców. Jednocześnie napastnicy dążyli do walki na krótką odległość, aby odróżnić swoich od Polaków.    

Jak podaje Artur Brożyniak:

Banderowcy z pozycji na okolicznych wzgórzach ostrzeliwali ludność cywilną, która próbowała uciekać z miasteczka. Strzelano nawet do kilkuletnich dzieci. Prośby o powstrzymanie ognia na chwile w celu ewakuacji cywilów były ignorowane.

Szczęśliwie, po wielogodzinnej walce, udało się wyprzeć członków UPA z miasteczka. Na zwycięstwo sił polskich miało m.in. wpływ odkrycie, że banderowcy  dla rozróżnienia  noszą białe opaski na ramieniu. Około godz. 4.00  w nocy walka zaczęła ustawać. Banderowcy uprowadzili 30 żołnierzy. Zginęło 15 polskich żołnierzy oraz od 8 do 11 cywili. Pięc osób zostało rannych. W czasie napadu został uszkodzony budynek szkoły i posterunek MO, spalone zostały koszary wojskowe, dom ludowy, tartak i 11 budynków mieszkalnych. Straty po stronie atakujących również były znaczne. Jak podaje Artur Brożyniak banderowcy pozostawili 5 zabitych i 16 rannych.  

II atak UPA na Birczę

Drugi atak UPA na Birczę został przeprowadzony w dniu 29 listopada 1945 r. Po pięciogodzinnej walce, około godziny 3, napastnicy wycofali się. Atak był pozorowany, UPA chodziło o spalenie wsi w okolicach Birczy: Starej Birczy, Rudawki, Boguszówki, Korzeńca, Łomnej i Huty Brzuski, które to zadanie zostało wykonane. Zginęło 3 polskich żołnierzy, w tym 2 oficerów. Strat ukraińskich nie udało się ustalić. Ocenia się, że śmierć poniosło około 8 bojowców.

III atak na Birczę

Celem trzeciego, decydującego ataku UPA na Birczę było zniszczenie kwaterującego w mieście garnizonu Ludowego Wojska Polskiego, zniszczenie posterunku Milicji Obywatelskiej, biura komisji wysiedleńczej oraz spalenie miasta. Został on dokonany około godz. 2.00 w nocy – z 6 na 7 stycznia 1946 roku – w wigilię wschodniego Bożego Narodzenia. 

Atak został po pięciu godzinach odparty. Mieszkańcy miasteczka i uciekinierzy z okolicznych miejscowości, którzy znaleźli tu schronienie, zostali uratowani od niechybnej śmierci.

Według wywiadu UPA, Birczy miało bronić 960 Żołnierzy WP i 140 milicjantów. Natomiast według danych polskich, l batalion 9 DP liczył faktycznie w tym czasie (na skutek demobilizacji) około 180-200 żołnierzy. Załogę Birczy mogło stanowić zatem maksymalnie około 500 osób, natomiast atakowało miasto około 550-600 bojowników UPA. Siły były prawie wyrównane, ale akcja napastnicza miała zdecydowanie większą moc, a to ze względu wykorzystanie elementu zaskoczenia. Tym bardziej należy doceniać odwagę i umiejętności obrońców.

Według meldunku ukraińskiego, w walce zginęło 23 żołnierzy UPA (w tym twórca planu ataku porucznik Mychajło Galo "Konyk" i dowódca jednej z sotni – Dmytro Karwanśkyj "Orski", część z partyzantów odniosła rany, zostali dobici następnego dnia rano), a 22 zostało rannych, w tym dwóch ciężko (zostali zabrani do leśnych szpitali, w walce tej odniósł rany m.in. Jurij Boreć). Ten sam meldunek szacuje straty polskie na 70 zabitych i nieznaną ilość rannych. Przebieg wydarzeń (atak na odsłoniętym terenie) wskazuje jednak, że te dane były potraktowane propagandowo. Ocenia się, że znacznie bliższe prawdy są dane podawane przez źródła polskie, które informują, że UPA poniosła straty w wysokości 140 zabitych i 12 wziętych do niewoli, natomiast po stronie polskiej było (według Ginalskiego i Wysokińskiego) tylko 9 rannych.

Pomnik

Pomnik w Birczy, przypominający o tych tragicznych wydarzeniach, został wzniesiony dla upamiętnienia „żołnierzy Wojska Polskiego, Wojska Ochrony Pogranicza, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i funkcjonariuszom Milicji Obywatelskiej, Służby Bezpieczeństwa, Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej poległym w walce z faszystowskimi bandami Ukraińskiej Powstańczej Armii w latach 1944-1947”. Na tablicy pamiątkowej napisane jest ponadto „Żywi to pamiętają. Żywi dziś czuwają.”

Znaczenie obrony Birczy

Znaczenie skutecznej obrony Birczy przed atakiem nacjonalistów ukraińskich było bardzo duże jeśli chodzi o obronę polskości na tych ziemiach. Jak podaje Artur Brożyniak:

(...) należy wspomnieć o planach Nikity Chruszczowa poszerzenia sowieckiej Ukrainy kosztem Polski. Chruszczow chciał udowodnić przed Józefem Stalinem niekompetencję "polskich towarzyszy", którzy nie radzili sobie z problemem nacjonalistów ukraińskich. Przy tym twierdził, ze banderowcy z obszaru Rp przenikają na sowiecką Ukrainę, a to destabilizuje sytuację na obszarach wcielonych do Związku sowieckiego. W lutym 1947 r. planował nawet operację wojskowa siłami NKWD na terenie Polski przeciw OUN i UPA. Zdobycie Birczy, rzeź ludności cywilnej i wojska na pewno byłaby przez niego wykorzystana. Możliwa była nawet celowa gra operacyjna NKWS (ukraińskie NKWD). 

Milicjanci i żołnierze Wojska Polskiego broniący Birczy nie mieli przekonań komunistycznych

Milicjanci i żołnierze Wojska Polskiego broniący Birczy nie mieli przekonań komunistycznych i walczyli w obronie cywilnej ludności. W owym czasie nie było innej możliwości uchronienia polskiej społeczności na tym terenie. Na podstawie wyników kwerendy przeprowadzonej przez Grzegorza Leszczyńskiego w Oddziałowym Archiwum IPN należy wnioskować, ze zapisanie się do Polskiej Partii Robotniczej części milicjantów nastąpiło w 1946 r., zapewne po ostatnim napadzie UPA. Należy nadmienić, ze na tereny walk z UPA komuniści specjalnie kierowali niepewny politycznie element. Dowódcą II batalionu 26 PP był przedwojenny polski oficer rezerwy kpt Leon Lubecki. Por. Witold Grabarczyk, który zasłużył się w odparciu III napadu i Stefan Demczyk byli wcześniej żołnierzami 27 Wołyńskiej DP  AK. W okresie stalinizmu mjr Leon Lubecki i por. Witold Grabarczyk jako element niepewny byli prześladowani przez komunistów. Z powodów politycznych złamano im kariery wojskowe (...)

– pisze Artur Brożyniak. 

Reportaż "Obrona Birczy"

Powiązane

dodaj zdjęcia Masz swoje autorskie zdjęcia? Dodaj je do naszego tekstu.

Jak się czujesz po przeczytaniu tego artykułu ? Głosów: 14

  • 1
    ZADOWOLONY
  • 0
    ZASKOCZONY
  • 2
    POINFORMOWANY
  • 1
    OBOJĘTNY
  • 0
    SMUTNY
  • 0
    WKURZONY
  • 10
    BRAK SŁÓW
Komentarze (7)

Multiplatforma internetowa elblag.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane (regulamin).

dodaj komentarz› pokaż według najstarszych
~ Polak
ponad rok temu ocena: 0%  7
Brawo! Dobra inicjatywa. Komentarze na nie piszą banderowcy i lewacy.
odpowiedz oceń komentarz 0 2
wpisy tej osoby zgłoś do moderacji
~ devil
ponad rok temu ocena: 81%  6
nie dziwię się, że ludzie w tym kraju tak często zapadają na depresję. Tylko śmierć, nękanie, wrogowie, mordy, zwłoki. Proponuję nazwać to rondo RONDEM SŁONECZNYM, albo RONDEM POZYTYWNEGO MYŚLENIA, albo RONDEM NADZIEI.
odpowiedz oceń komentarz 25 6
wpisy tej osoby zgłoś do moderacji
~ novak
ponad rok temu ocena: 87%  5
a co w Elblągu nie było nikogo kto zasłużył na to żeby rondo nosiło jego imię ????
odpowiedz oceń komentarz 26 4
wpisy tej osoby zgłoś do moderacji
~ Księga Żywota
ponad rok temu ocena: 83%  4
Nacjonalistyczne brednie - ronda nie są od upamiętniania zbrodni nacjonalistów jednych czy drugich, tym bardziej kresowych, gdzie polscy "osadnicy" byli nikim innym jak okupantem. Warto wbić sobie wreszcie tę prawdę do pustych, oczadziałych od propagandy łbów. Mam nadzieję, że prezydent Elbląga pozostanie konsekwentny i nie ulegnie cynicznemu szantażowi oszołomów - ronda w Elblągu powinny pozostać rondami miast partnerskich, zaś fani obrońców różnych nacjonalizmów mają wolną rękę i niech zbierają fundusze na budowę pomnika swoich bohaterów, bo to w ten sposób upamiętnia się w naszej kulturze wydarzenia, a nie znacząc swoimi umysłowymi wydzielinami kolejne miejsca na mapie miasta.
odpowiedz oceń komentarz 25 5
wpisy tej osoby zgłoś do moderacji
~ szum
ponad rok temu ocena: 0% 3
Słowo "ukrainiec" jest słowem polskim określającym ludność zamieszkującą ukraje kraju. Nigdy nie było narodowości ukraińskiej ani państwa, żadna kronika nie wspomina takiego tworu. Obecne ziemie okupowane przez ten twór to Ruś Halicka i Kijowska. Tak zwani "ukraińcy" to osadnicy austriacko-niemieccy i wpojono im, że są narodem. Tak na prawdę są to szwaby-banderowskie, dokonali Ludobójstwa na Polakach Rusinach i Żydach. Ten twór zwany "ukrainą" powstał z IV rozbioru Polski dokonanego przez Anglię USA i Rosję. Obecnie nazistowskie szwaby-banderowski są na usługach Rosji i Niemiec co Polskie to im wrogie tak było jest i będzie z kundlami. Rusini Haliccy i Kijowscy muszą odzyskać swoją tożsamość w przeciwnym razie ten okupant nazistowski szwabsko-banderowski nigdy szumieć nie przestanie.
~ Kresowiak
ponad rok temu ocena: 8%  2
Radni Elbląga robią dużo więcej niż upamiętnienie bohaterskiej walki z banderowskimi mordercami. On bronią honoru Polski i Polaków w czasie, gdy honor ten depczą władze RP.
odpowiedz oceń komentarz 3 33
wpisy tej osoby zgłoś do moderacji
~ Jol
ponad rok temu ocena: 11%  1
Bronili ludzkich istnień, nie pytali o przynależność partyjną, pochodzenie. Walczyli z wrogiem, który zabijał, niszczył i grabił. Cześć bohaterom.
odpowiedz oceń komentarz 4 34
wpisy tej osoby zgłoś do moderacji
Warmia i Mazury regionem zjednoczonej Europy Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego
Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007-2013.